Lepsze zarobki, standardy pracy, miliardowe wpływy. To zasługa zagranicznych inwestorów

208,6 miliarda dolarów to skumulowany zastrzyk gotówki, jaki dostała polska gospodarka od 1993 roku – mówi INN:Poland Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor Departamentu Inwestycji Zagranicznych PAIiIZ.

INN:Poland

– Tylko w 2014 roku było to 11,7 miliarda dolarów – dodaje. A to zaledwie początek listy korzyści, jakie mają się wiązać z obecnością zagranicznych firm w Polsce.

Formalnie rzecz biorąc, do 1989 roku kategoria „zagranicznego inwestora” nad Wisłą nie istniała. Z raportu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju wynika, że u progu transformacji Polska przyciągała ledwie 0,005 proc. światowych inwestycji zagranicznych. Ale tylko formalnie: wszyscy pamiętamy, że maluchy nie wylądowały w Polsce za sprawą kosmitów, tylko włoskiego Fiata, że Ingvar Kamprad zaczął kupować w Polsce drewno i niektóre usługi już w latach 60., a amerykański gigant 3M w 1976 roku otworzył w Polsce biuro handlowe oferujące produkty dla przemysłu wydobywczego, energetycznego czy telekomunikacyjnego.

Oczywiście, chodziło o pionierów i w dużej mierze – ryzykantów. Ale za żelazną kurtynę zapuszczali się zarówno tacy awanturnicy, jak amerykański quasi-milioner Armand Hammer, który robił interesy z przywódcami ZSRR od Lenina po Gorbaczowa, jak i giganci biznesu, jak Gianni Agnelli. Polowanie na inwestorów zaczęło się jednak po upadku komunizmu. – Polska potrzebuje amerykańskich generałów – perorował Lech Wałęsa. – Takich, jak General Motors albo General Electric – dorzucał.

Naczynia powiązane
Tak też się stało. Polska niezmiennie plasuje się w czołówce najatrakcyjniejszych miejsc dla zagranicznych inwestorów w tej części Europy. Do 2012 r. odsetek przyciągniętych inwestycji zagranicznych urósł w Polsce do poziomu 1,011 proc. Gdyby przeliczyć podawane przez dyr. Chojnowską-Haponik kwoty w dolarach – wychodziłoby około 800 miliardów złotych. Budżet Polski na ponad dwa lata.

Rzecz jasna, najprościej mierzyć impuls, jaki polska dostała od zagranicznych inwestorów, w liczbach. „Przez ostatnie 25 lat firma zainwestowała w Polsce 500 milionów dolarów, rosnąc wraz z polską gospodarką” – dowodzą w opublikowanym właśnie Raporcie Wpływu szefowie amerykańskiej firmy 3M.

Ale gotówka, jaką bezpośrednio wysupłują z portfeli zagraniczni inwestorzy, to nie wszystko. Jak przekonuje dyr. Chojnowska-Haponik, w ostatnich latach zaczęto skrupulatniej liczyć wpływ firm na polską gospodarkę, przyglądać się, jak działalność tego czy innego przedsiębiorstwa przekłada się na dochody gospodarstw domowych, kondycję poddostawców, standardy rynku pracy czy działania prospołeczne.

Sztuka wytwarzania wartości nie polega bowiem wyłącznie na stworzeniu i sprzedaniu produktu. Prosty przykład: wielu konsumentów może nie kojarzyć 3M, ale statystycznie napotykamy produkty tej firmy kilkanaście razy dziennie – od taśmy Scotch® po folie optyczne w laptopach czy znaki drogowe. Jak podsumowano w Raporcie Wpływu 3M na polskim rynku jest w sumie 10 tysięcy produktów stworzonych przez amerykańskiego giganta, w zeszłym roku wartość ich sprzedaży w Polsce była szacowana na 510 mln dolarów. Sama wartość dodana, jaka została w ten sposób wygenerowana, to ponad 766 mln złotych. Z tego 420 mln to efekt bezpośredni, 164 mln – efekt pośredni, a 182 mln zł – efekt indukowany.

– Przez 25 lat działania 3M w Polsce udało nam się zbudować innowacyjne przedsiębiorstwo, które realnie wpływa na kształt i rozwój gospodarki w kraju – podsumowywał Sebastian Arana, dyrektor zarządzający 3M Poland. – Od początku naszej działalności konsekwentnie wspieramy naszych pracowników i partnerów, priorytetem jest dla nas nauka i innowacje, a silną podstawą – zrównoważony rozwój – dodawał. I miał czym tę tezę zilustrować: cztery ośrodki produkcyjne w całej Polsce, plus centrala usytuowana pod Warszawą, Centrum Innowacji oraz Centrum R&D (oba we Wrocławiu) czy wreszcie Centrum Usług Wspólnych, obsługujące 52 kraje Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki.

Zarobki, standardy, odpowiedzialność
– Wpływ zagranicznych inwestorów na polską gospodarkę możemy też mierzyć na inne sposoby – podkreśla Iwona Chojnowska-Haponik. – Z danych zbieranych przez rozmaite firmy i instytucje wynika m.in. że pracownicy zatrudnieni w firmach zagranicznych pracują wydajniej niż ci z firm polskich. Lepiej też zarabiają, i to nawet o 40 proc. – mówi INN:Poland szefowa Departamentu Inwestycji Zagranicznych PAIiIZ. Zagraniczni inwestorzy nad Wisłą odpowiadają za 67 proc. eksportu, są bardziej skłonni do inwestowania w działy research and development, a wreszcie – znacznie więcej inwestują w swoich pracowników, od benefitów socjalnych począwszy na karnetach na siłownie skończywszy. – Budżety szkoleniowe w firmach zagranicznych to jedna z najwyższych pozycji w ich wydatkach – podkreśla Chojnowska-Haponik.

Do tego należałoby dorzucić efekty niemierzalne. Przez ćwierć wieku od momentu upadku komunizmu Polska była beneficjentem gigantycznego transferu wiedzy, którego skutków nie sposób jednoznacznie wycenić.

Zarzuty o wykańczanie konkurencji? Cóż, i to można podsumować krótko – w kapitalizmie o rywalizację chodzi. Poza tym wilczym prawem jednak, zagraniczni inwestorzy są dziś chętni do współpracy z firmami lokalnymi, nawiązują rozmaitego rodzaju sojusze z polskimi partnerami zmierzające do organizacji wspólnych szkoleń, tworzenia platform służących do zamawiania, redukowania kosztów.

Nie mniejsze znaczenie mają działania CSR (corporate social responsibility – społeczna odpowiedzialność biznesu). To zagraniczni inwestorzy próbują zaszczepić w Polsce standardy zaangażowania w projekty społeczne, inicjatywy niekomercyjne, wsparcie dla lokalnych wspólnot, grup wymagających pomocy czy projektów koncentrujących się na młodzieży. W rankingach i konkursach organizowanych np. przez Forum Odpowiedzialnego Biznesu biorą udział przede wszystkim polskie oddziały zagranicznych koncernów.

I są to inicjatywy warte uwagi. 3M wspiera świeżo upieczonych absolwentów poprzez specjalny program O2, stworzony z myślą o przyszłych specjalistach – np. studenci z Koła Naukowego Pojazdów i Robotów Mobilnych Politechniki Wrocławskiej mogli wykorzystać materiały dostarczone przez amerykańską firmę do budowy lekkiego motocykla elektrycznego, który podbił serca jurorów SmartMoto Challenge Barcelona 2015.

– Staramy się na różne sposoby pomagać lokalnym społecznościom, traktując to jako ważną część pracy na rzecz zrównoważonego rozwoju - podkreśla Ilona Gajewska z działu PR 3M. – Od ponad dwudziestu lat polski oddział firmy wspiera niepełnosprawnych szermierzy na wózkach, którzy zdobyli na ostatniej Paraolimpiadzie w Rio medale dla Polski. Od 1998 roku przeznaczyliśmy na ich wsparcie ponad 1,7 mln złotych - dodaje. Jeszcze inny przykład, do którego odwołuje się z kolei Iwona Chojnowska-Haponik, to Google Campus Warsaw: hub internetowego giganta, który pozwala młodym przedsiębiorcom uruchamiać biznes, zdobywać środki i nawiązywać kontakty.

Wróżenie z fusów
– W przyciąganiu zagranicznych inwestycji mieliśmy górki i dołki. Był rok 2005, kiedy panował wręcz szał na inwestowanie w Polsce, potem przyszły lata chudsze, kiedy to na świecie zapanował kryzys finansowy – mówi nam szefowa Departamentu Inwestycji Zagranicznych PAIiIZ.

Inwestorów zagranicznych nad Wisłą wciąż nie brakuje. Ale dziś te inwestycje mają już inny charakter: działalność produkcyjna bywa coraz częściej lokowana poza Unią Europejską, ewentualnie w biedniejszych krajach Europy Południowej, gdzie siła robocza jest tańsza. Dziś nad Wisłą pojawiają się inwestorzy z branży usług czy projekty badawczo-rozwojowe (np. 3M przeznacza na R&D 5-6 proc. wartości swojej sprzedaży na świecie). One jednak nie przynoszą tak wielkich przychodów czy obrotów, dlatego próba mierzenia ich wpływu na gospodarkę kategoriami finansowymi jest skazana na porażkę.

Jak będą pod tym względem wyglądać następne lata? – Prognozowanie napływu inwestycji zagranicznych to wróżenie z fusów – ucina dyrektor Chojnowska-Haponik. – Czytałam wiele prognoz, które się nie sprawdziły, zazwyczaj są one obwarowane mnóstwem warunków i zastrzeżeń – dodaje. Jedno nie ulega wątpliwości: inwestor nie jest ekonomicznym fetyszem lecz szansą na to, by nad Wisłą powstał rynek pracownika z prawdziwego zdarzenia.

Lepsze zarobki, standardy pracy, miliardowe wpływy. To zasługa zagranicznych inwestorów
  1. Section 1